RZESZÓW. Sławomir Gołąb, radny z Rozwoju Rzeszowa, za główne źródło zakorkowanych ulic traktuje samochody na obcych rejestracja oraz złe oznakowanie skrzyżowań.
Korki na ulicach Rzeszowa stają się coraz głośniejszym tematem. Najpierw ratusz za korki starał się obarczyć winą kierowców opóźniających opuszczanie skrzyżowań, następnie Krystyna Wróblewska z Prawa i Sprawiedliwości za zbyt duże korki obwiniała władze miasta.
W okresie wyborczym zrzucanie odpowiedzialności na innych i wytykanie błędów politycznym przeciwnikom jest na porządku dziennym i już chyba nikogo taki stan rzeczy nie zaskakuje. Problem zatłoczonych ulic pojawił się również na wtorkowej sesji Rady Miasta, tym razem winowajcami okazali się kierowcy na innych rejestracjach niż „RZ”.
„Ostatnio w prawie zawrzała dyskusja na temat korków jakie są w mieście Rzeszowie. Po części się zgadzam z panem prezydentem, że kierowcy po Rzeszowie nie potrafią do końca jeździć. Chciałbym zwrócić uwagę, że te największe problemy komunikacyjne mamy z tymi samochodami, które mają rejestracje RZE, RLE, RBR itd., czyli Ci którzy przyjeżdżają do naszego miasta” – wyjaśniał radny Rozwoju Rzeszowa, Sławomir Gołąb.
Na samym wypunktowaniu kierowców nieumiejętnie poruszających się po rzeszowskim ulicach się nie skończyło. W dalszej wypowiedzi radnego pojawia się propozycja, aby „edukować” takich kierowców za pomocą droższych miejsc parkingowych.
„Nie dość, że jeżdżą jak chuligani po naszych ulicach, rozwijając czasem nadmierną prędkość, w ogóle nie zwracając uwagi na pieszych i na przejścia dla pieszych. Na miejscu pana prezydenta nie miał bym zlitowania nad tymi samochodami i podwyższyłbym cenę za miejsca parkingowe” – dodaje radny.
Następnie Sławomir Gołąb zwrócił uwagę na kolejny czynnik mogący odpowiadać za korki w mieście: „Jednym z powodów powstawania korków są także złe oznakowania na niektórych skrzyżowaniach, na przykład skrzyżowanie ul. Dąbrowskiego z ul. Batalionów Chłopskich i Al. Powstańców Warszawy. Jest tam tablica informacyjna, która kieruje na autostradę, a odległość od tego skrzyżowania do łącznika z S19 i z autostradą jest dosłownie 500 metrów i teraz taki kierowca przejezdny będzie jechał w korkach po obwodnicy, a praktycznie za 500 metrów może znaleźć się już na autostradzie”.
Po wypowiedzi radnego głos zabrał prezydent Rzeszowa, Tadeusz Ferenc, który w swojej wypowiedzi wyjaśnił, że „nie chce nikogo obwiniać, chociaż ma swoje zdanie”. Póki co poza konferencjami prasowymi i luźnymi wypowiedziami o charakterze sugestii, problem korków w mieści stoi w miejscu, a przyszłość jaka rysuje się dla kierowców nie będzie zapewne kolorowa. Przykładem niech będą planowane i realizowane inwestycje w rejonie hali Podpromie, ul. Kopisto oraz Stadionu Miejskiego. Wprost proporcjonalny wzrost mieszkań do budowanych lub remontowanych dróg wciąż przedstawia się niekorzystnie, gdyż w mieście w pierwszej kolejności czeka się na problem, zamiast dusić go w zarodku.
Korki na ulicach Rzeszowa stają się coraz głośniejszym tematem. Najpierw ratusz za korki starał się obarczyć winą kierowców opóźniających opuszczanie skrzyżowań, następnie Krystyna Wróblewska z Prawa i Sprawiedliwości za zbyt duże korki obwiniała władze miasta.
W okresie wyborczym zrzucanie odpowiedzialności na innych i wytykanie błędów politycznym przeciwnikom jest na porządku dziennym i już chyba nikogo taki stan rzeczy nie zaskakuje. Problem zatłoczonych ulic pojawił się również na wtorkowej sesji Rady Miasta, tym razem winowajcami okazali się kierowcy na innych rejestracjach niż „RZ”.
„Ostatnio w prawie zawrzała dyskusja na temat korków jakie są w mieście Rzeszowie. Po części się zgadzam z panem prezydentem, że kierowcy po Rzeszowie nie potrafią do końca jeździć. Chciałbym zwrócić uwagę, że te największe problemy komunikacyjne mamy z tymi samochodami, które mają rejestracje RZE, RLE, RBR itd., czyli Ci którzy przyjeżdżają do naszego miasta” – wyjaśniał radny Rozwoju Rzeszowa, Sławomir Gołąb.
Na samym wypunktowaniu kierowców nieumiejętnie poruszających się po rzeszowskim ulicach się nie skończyło. W dalszej wypowiedzi radnego pojawia się propozycja, aby „edukować” takich kierowców za pomocą droższych miejsc parkingowych.
„Nie dość, że jeżdżą jak chuligani po naszych ulicach, rozwijając czasem nadmierną prędkość, w ogóle nie zwracając uwagi na pieszych i na przejścia dla pieszych. Na miejscu pana prezydenta nie miał bym zlitowania nad tymi samochodami i podwyższyłbym cenę za miejsca parkingowe” – dodaje radny.
Reklama
Po wypowiedzi radnego głos zabrał prezydent Rzeszowa, Tadeusz Ferenc, który w swojej wypowiedzi wyjaśnił, że „nie chce nikogo obwiniać, chociaż ma swoje zdanie”. Póki co poza konferencjami prasowymi i luźnymi wypowiedziami o charakterze sugestii, problem korków w mieści stoi w miejscu, a przyszłość jaka rysuje się dla kierowców nie będzie zapewne kolorowa. Przykładem niech będą planowane i realizowane inwestycje w rejonie hali Podpromie, ul. Kopisto oraz Stadionu Miejskiego. Wprost proporcjonalny wzrost mieszkań do budowanych lub remontowanych dróg wciąż przedstawia się niekorzystnie, gdyż w mieście w pierwszej kolejności czeka się na problem, zamiast dusić go w zarodku.
Rafał Bolanowski (rafal.bolanowski@resinet.pl)
Komentarze
Zaloguj się aby móc dodać komentarz